wtorek, 8 czerwca 2010

Opowieści w Oktawie Bożego Ciała- Historia pierwsza

Przypomniały mi się dziś takie trzy życiowe momenty gdy to spotkanie Jezusa w Hostii, Jezusa w Chlebie odcisnęło się mocno w mojej świadomości i głęboko dotknęło dając mi Go poznać bardziej i pokochać.

Dziś historia pierwsza. Jezus Eucharystyczny, który daje siłę i pocieszenie



Zdarzyła się 3 lata temu. Wtedy już 2 lata bezskutecznie staraliśmy się od dziecko, gdy w końcu się udało byłam taka szczęśliwa, radość trwała jednak krótko, usg rozwiało całą moją euforię, wszystkie plany, które ułożyłam już sobie w głowie w związku z ciążą, macierzyństwem, wychowaniem, marząc o tym dziecku. Zawaliło się to wszystko jak domek z kart w jednej chwili diagnozy lekarskiej .
Miałam zgłosić się na zabieg łyżeczkowania, celem oczyszczenia macicy. Pamiętam jak dziś gdy czekając na izbie przyjęć wśród innych ludzi w koszulinie i szlafroku widziałam jak dosłownie o metr ode mnie przewijają się przed moimi oczami zaszklonymi od łez, spełnione pary- mężowie dumnie niosący foteliki z nowonarodzonymi maluszkami, żony zmęczone ale szczęśliwe, kobiety oceniając po brzuchach pewnie lada dzień mające rodzić. Uznałam to w tamtym momencie za najwyższe okrucieństwo - stworzyć tak realia szpitalne , że ja , która straciłam dziecko musiałam na to patrzeć. Mnie czekał inny scenariusz, wiedziałam że wyjdę stamtąd bez dziecka, że będzie pustka wewnątrz i na zewnątrz mojego świata. Przeszłam na oddział i choć wcześniej z cichą asystą bliskich, tam czekałam już sama na ławce na pobranie krwi, założenie wenflonu do zabiegu w znieczuleniu ogólnym. Bałam się, bardzo bałam się jak to będzie, był i głęboki smutek i ten strach, który sprawia, że czujemy się jak zagubione dzieci i wtedy pomodliłam się jak teraz myślę w sumie bezwiednie:" Boże pomóż mi, dlaczego mnie to spotkało..."
Od tej modlitewnej myśli nie minęły dwie chwile gdy na ten w sumie kameralny oddział gdzie w tamtej chwili byłam tylko ja sama na całym korytarzu, otworzyły się szeroko drzwi i wszedł kapłan z Najświętszym Sakramentem w kieszonce na szyi. Klękając od razu pomyślałam, że to Jezus przyszedł w tak bolesnej dla mnie chwili by mi dać wsparcie. Ksiądz podszedł wprost do mnie i zapytał dlaczego tu jestem, gdy powiedziałam, że czekam na zabieg po poronieniu okazał mi tyle współczucia i wsparcia życząc bym to przetrwała silna, że czułam, że to sam Pan przyszedł do mnie w tej trudnej dla mnie godzinie niosąc siłe by przeżyć to doświadczenie. Mogę powiedzieć że od tamtej chwili przeżyłam to wszystko co musiałam przeżyć jakby w znieczuleniu, naprawdę pogodnie jakąś niemoją siłą podtrzymywana.

3 komentarze:

  1. Pięknie to napisałaś. Wzruszająca historia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kamilko, od pewnego czasu tu zaglądam. Tak się cieszę z tego co piszesz. W taki prosty sposób. Jezus jest cudowny i godzien uwielbienia. Godzien poznania. Cieszę się, że coraz więcej ludzi może Go poznać jako osobistego Przyjaciela. Niezawodnego. Pozdrawiam Cię siostrzyczko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dorota:)miko mi że tu zaglądasz, że się podoba. Czasem mam obawy czy nie nazbyt bezpośrednio publicznie piszę o tym co czuję, co wypelnia mi serce ale jeśli ktośkolwiek może jakkolwiek skorzystać to chyba o to chodzi. Dziękuję za to określenie siostrzyczko-zapominamy, że jesteśmy wszyscy sobie bliscy bo ku jednemu miejscu dążymy...

    OdpowiedzUsuń