środa, 26 maja 2010

Siła świadectwa

W procesie mojego nawracania i poznawania Jezusa, tego jakim On jest, duże znaczenie mieli i mają ludzie spotykani niekiedy niby przypadkiem( rzecz jasna przypadkowość nie istnieje), którzy dzielą się swoim doświadczeniem wiary, także media a w nich znowu przecież ludzie, książki pisane przez dotkniętych przez Niego, zawierające świadectwa działania Boga dziś, opowieści konkretnych osób, o tym jak Bóg zadziałał w kluczowym momencie ich życia zmieniając wszystko i jak nadal działa w codzienności w tysiącu jeden sprawach.

Ciekawie się słucha i czyta o naprawdę stałej interwencji Bożej w życiu ludzi w czasach gdy wydawałoby się w Boga nie należy już wierzyć gdy się jest człowiekiem odrobinę chociaż rozsądnym i wyedukowanym.
Odkąd zaczęłam patrzeć bardziej świadomie na życie i dostrzegać więcej w tym co się wokół mnie dzieje widzę, że On naprawdę stale czuwa i stale działa. Nie jest tym, który może ostatecznie nawet niech istnieje i stworzył ten świat i ludzi ale z racji lepszych rozrywek przestał się nami szybko interesować. Jest Bogiem Aktywnym.

Bardzo dużo w tym temacie dzielenia się świadectwem życia, zbliżania się do Pana, motywowania do ciągłego odwracania się od zła, które powiedzmy sobie szczerze nieraz bardzo apetycznie kusi, dawała mi wspólnota a w niej praktyka cotygodniowego czasu na świadectwa- co też Bóg zrobił w minionym tygodniu, w życiu tej czy innej osoby, czym chciałoby się podzielić z innymi. Trudno może o tym, co czasem bardzo osobiste opowiadać innym, owszem można więc to zachować tylko dla siebie ale skoro te kilka słów może kogoś wesprzeć, uratować, obudzić, dać siłę to jakże egoistycznym jest milczenie.
Zawsze wtedy gdy mam opór wewnętrzny a mam go często bo reakcje na osobę mocno wierzącą w Boga i mówiącą o Nim są różne, słyszę w swojej głowie werset biblijny: „Bo my nie możemy milczeć o tym, cośmy widzieli i słyszeli” – tłumaczył Piotr tym, którzy zabronili mu mówić o Jezusie (Dz 4, 13-20). Dlatego ja sama mimo gdzieś tam toczącej się we mnie walki wewnętrznej powiedzieć czy nie powiedzieć komuś słów kilka, czuję wielką konieczność mówienia bardzo otwarcie o Jezusie i tym co czyni w moim życiu.


Po tych rozmaitych świadectwach interwencji Jezusa w życiu swoim, innych stwierdzam, że naprawdę Bóg wchodzi w każdą przestrzeń życia jeśli jest do tej przestrzeni zapraszany i nagnie nawet jeśli potrzeba prawa fizyki, zjawiska przyrody i utarte prawa rządzące w społeczeństwie ludzi by nam dopomagać w rozmaity sposób.
Od kiedy wiem, że On panuje nad absolutnie całą rzeczywistością, nad całym światem, nad kosmosem, mrówką i planetami wiem, że mogę śmiało prosić Go o rzeczy niemożliwe bo On jest Ich Panem , włada nad nimi.

Od jakiegoś czasu jestem poza wspólnotą ale chwilowo - poza- trochę za bardzo pochłonęło mnie ostatnimi czasy życie doczesne i jego sprawy, bardzo mi tego doświadczania Boga z ludźmi brakuje w życiu i w międzyczasie szukam łapczywie świadectw, które by mnie religijnie doładowały.
Ciekawie się słucha i czyta o naprawdę częstej interwencji Bożej w czasach gdy wydawałoby się w Boga nie należy już wierzyć gdy się jest człowiekiem odrobinę chociaż rozsądnym i wyedukowanym.
Ostatnio na przykład w telewizji o tym jak bardzo osobiście spotkał Boga paradoksalnie na skutek nieszczęśliwego wypadku samochodowego, któremu uległ i cudem uszedł z życiem -opowiadał Radek Pazura, nieco mniej znany brat znanego Cezarego Pazury. Było to piękne świadectwo, zaskakujące nieco bo przecież znałam Radosława Pazurę do niedawna całkiem innym. Ten Radek taki wewnętrznie odmieniony, opowiadał zaś, że spotkał na skutek wypadku - Boga, który napełnił Jego nareszcie głębszym życie Sensem i Bezwarunkową Miłością.

To pokrzepiające zobaczyć, że Pan naprawdę każdego traktuje jak swojego Jedynaka a więc w sposób całkowicie indywidualny, docierając przez wydarzenia takie a nie inne do jego serca, z całym zaangażowaniem-w przedziwnych nieraz okolicznościach, na wszelkie dostępne sposoby, wykorzystując często ludzi troszcząc się o jego prawdziwe życie i szczęście.
Czyż to nie jest dowód na to, że Jezus o nas zabiega, że o nas walczy? Walczy o bliskość i intymność w relacji z Tobą, ze mną.

Kiedyś nasz ksiądz wspólnotowy tłumaczył nam, że na drodze do nawrócenia, osobistego poznania Jezusa, Bóg stawia w życiu każdego z nas ciąg ludzi i stawia ich wielu, jak trzeba dostawia jeszcze kilku, kilkunastu, licząc na to, że po którymś razie zapadka otwierająca serce zadziała.
Każdy taki człowiek, który powie lub zrobi coś na rzecz pokazania bliźniemu Jezusa, który jest Jedyną Drogą Prawdą i Życiem jest kolejnym cennym elementem domina, ważnym elementem, bez którego może coś dalej może nie ruszyć, nie potoczyć się tak jak powinno lub się niekiedy znacznie opóźnić, elementem potrzebnym i ważnym nawet jeśli nie tym dumnym pierwszym od którego zaczął się proces nawracania się lub ostatnim nareszcie decydującym o czyjejś ostatecznej zmianie myślenia, odwróceniu się od dawnego życia, stwierdzenia, że chce się wieść życie już od teraz w prawdziwej bliskości z Bogiem Jezusem.



To nieważne jaki drobiazg o Panu ma się do opowiedzenia, my nigdy nie wiemy co akurat w danym momencie jest potrzebne drugiemu człowiekowi, jaki element wyciągnie z korzyścią dla siebie z rozmowy, jaki dotknie go w samo sedno. Wiele razy doświadczyłam osobiście, że Pan wykorzystał mnie zdarzyło się, że niczego nieświadomą jako narzędzie, wiele, wiele razy ktoś był posłańcem Pana i przynosił mi nieoczekiwanie Jego poselstwo.

Dziś podzielę się z Wami takim świadectwem, które oj ile to już lat było...18? było jednym z tych, po którym byłam tak poruszona, że prawie dwa bite tygodnie byłam całkiem wyjęta z rzeczywistości.
Tutaj wstawię wersję z you touba świadectwa Nickiego Cruza -szefa najpotężniejszego gangu w Nowym Yorku w latach 50,obecnie międzynarodowego ewangelizatora, które wygłosił na żywo w Polsce w 2008 r.




ale ja poznałam tę niezwykłą wprost lecz prawdziwą historię w książce "Krzyż i sztylet" Davida Wilkersona oraz "Nicki Cruz opowiada" napisaną już przez samego Nickiego. Polecam Wam te dwie książki z całej duszy bo są po prostu powalające.
Dziś znów podczas przesiadywania na ławce przy wózku z małym, zapragnęłam powrócić do tej historii i czytam od początku jak wtedy z wypiekami.

2 komentarze:

  1. Zazdraszczam ;) możliwości czytania na spacerach z dzieckiem w tym wieku. U mnie to se neda i nigdy nie dało :)i darcie było pierwsza klasa że matka w miejscu stoi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świadectwa są zawsze ogromnym wsparciem, dzięki za tego posta :) Nie obejrzałam jeszcze filmiku, ale obejrzę.
    O ile się nie mylę, Żydzi, gdy mówią o Bogu, mówią o Tym, Który wyprowadził ich z Egiptu, rozstąpił wody Morza Czerwonego itp. - wskazują zawsze na to, co Bóg uczynił w ich życiu, nie uskuteczniają filozoficznych rozważań o tym, czy Bóg istnieje czy nie.
    Bóg działa czasem po cichy, tak jak piszesz, przez inne osoby. Dlatego ja zawsze powtarzam (tez nierzadko sobie), że chrześcijanin nie ma nigdy pecha. Spadłam ze schodów - trudno, uderzył mnie ktoś na dworcu - trudno. To są często bolesne i trudne doświadczenia, ale o wiele więcej jest tych pięknych...
    Może jedno z tych bardziej komicznych:
    Kiedyś musiałam zanieść plan jakieś pracy do wykładowcy, a wiedziałam, że się nie wyrobię. Prosiłam Pana Boga, żeby jakoś to rozwiązał, bo żadną miarą nie byłam w stanie tego przygotować. Po chwili dostałam smsa, że ta osoba nie przyjdzie, bo jej wybuchło gniazdko ;)
    ściskam i dziękuję!

    OdpowiedzUsuń