poniedziałek, 25 maja 2009

Zwierzenia

Prawdą niezaprzeczalną jest, że najwięcej, dzieje się w naszym życiu gdy odchodzimy od komputera, dopiero poza blogiem. Tam dopiero rozgrywa się prawdziwe życie i to prozaicznie ziemskie gdzie rodzina, praca, dom, obowiązki i to duchowe rozgrywające się równocześnie na poziomie głębszym tam w środku Ciebie i mnie.

Dawno niczego nie pisałam choć codziennie wchodziłam tu wielekroć z zamiarem podzielenia się tym czego doświadczam w swoim wnętrzu aktualnie w dziedzinie ducha właśnie.
Ktoś pomyślałby pewnie o mnie w tym czasie ciszy, że już na starcie zniechęciłam się...O nie...Być może mnie to chwilowo przerosło po prostu, do tego się przyznam.
Jednak to co duchowe czasem wychodzi poza możliwości przekazu, poza słowa, poza obrazy, którymi można by słowa zastąpić, i takie były i są moje ostatnie przeżycia: silne i dotykające mojej istoty do szczętu tak że trudno się tym dzielić.
Czułam więc tym samym permanentną niemożebność opisania tych spraw, tak osobistych i intymnych dziejących się na poziomie ducha, emocji i mojego serca.
A to wszystko dotyczy życia, bardzo konkretnych spraw dużego kalibru, spraw jakże ważnych dla większości z Was. Znam osoby, które odeszły przez to od Boga bo to je kompletnie unieszczęśliwiło, złamało i zbuntowało.

To jest trudny dla mnie czas w życiu, główny egzamin życiowy czy jak? To jest jednocześnie i paradoksalnie owocny dla mnie czas...,nie wiedziałam że to napiszę...
W żadnym innym czasie nie dobijałam się też tak gorliwie do serca Boga w swojej biedzie jak teraz...
W tym co takie nie po mojemu lub nazwę to konkretniej absolutnie wbrew mnie, Jezus tak silnie przemawia, dotyka, tłumaczy, no i .... kocha mnie.
Przemawia,dotyka, tłumaczy- jak? Kocha jak?
No tak, muszę chyba pisać trochę bardziej przystępnie- mam taki już wyrobiony styl mówienia o tym jakby to był realny, fizyczny niemal kontakt.
No po tylu latach zgłębiania jakim jest, bycia bliżej Niego, znam już język jakim przemawia w życiu do mnie.Ten kontakt z Nim takim właśnie jest -REALNYM ale uprzystępnię: ten kod językowy: dotyka- kocha-przemawia. Chodzi o to jak Bóg daje mi znać konkretnie o swojej trosce, słyszeniu mnie, zainteresowaniu i miłości, tak by moje zmysły to odebrały.
Czyjeś niby to przypadkowe słowa a takie, na jakie dokładnie czekałam, lub prosiłam Go, jakaś sytuacja, niekiedy nieprawdopodobna lub taka, że wiem, że to On się za nią kryje, albo i ludzie różni ludzie znani i nie znani stający się nie wiedząc o tym wcale Jego Okiem, Uchem i Dłonią . Innym razem nagła zupełnie niewytłumaczalna żadnym zdarzeniem pewność i fala spokoju, że wszystko idzie według planu i że będzie dobrze. Taki strumień światła w kompletnej ciemności. Czy to nie Jezus okazuje w ten sposób swoją czułość i zatroskanie? Zwyczajne codzienne rzeczy powiesz, przypadki? Ależ skąd, nawał takich zdarzeń w związku ze sprawą potwierdzających, że On mnie nie zlewa i nie lekceważy, że stara się dawać w tym czasie wsparcie jakie tylko jest konieczne dla przetrzymania, i wiem, że to co jest teraz jest konkretnie po coś, dla jakiegoś większego choć jeszcze niepojmowanego przeze mnie dobra. Po czasie trudnym tak właśnie okazywało się zawsze, że to wszystko było po coś, po coś jeszcze lepszego od tego co sobie wymarzyłam po ludzku.
Jasne, że jak każdy normalny człek mam kryzys w tych momentach, pieroński kryzys bo boli ale ktoś mądry powiedział kiedyś, że kryzysy są po to byśmy mogli jak w drodze po stromych schodach, po których wchodzenie jest mozolne i skłania do odpoczynków, czasem nazbyt długich przystawań i zapuszczania korzeni, mieć impuls do mobilizacji i ruszenia się z miejsca, do niezadowalania się tym co widać z obecnego poziomu, do wchodzenia na kolejny wyższy stopień, 93,95 , 155... aż na szczyt..... jeśli kryzys działa tak, że się zniechęcamy, chwiejemy, to często wtedy spadamy z tych schodów na łeb na szyję czasem aż na dno bo życie duchowe nie znosi stagnacji, kto stoi ten się cofa.

Pozwolę zamieścić sobie na koniec długich wywodów, które miały być krótkie w założeniu , tym razem już krótki wiersz, wiersz, który pisałam wiele, wiele lat temu, w początkach mojej rewolucji ducha gdy jeszcze bardzo szamotałam się z Bogiem o swoją wizję życia, szczęścia, spełnienia.
To wiersz, który jest trochę obrazem tego czego doświadczam aktualnie na skutek tego co się dzieje w życiu choć subtelniej inaczej niż wtedy.

SĄ CHWILE

są chwile
że chciałabym
uciec przed Tobą i Twoim krzyżem
biec tak szybko przed siebie
goń mnie Panie Jezu
umiem przed Tobą umknąć...

tylko że Ty masz takie długie ramiona
dosięgniesz mnie w każdym miejscu
mojego życia
na każdym zakręcie
w który wpadnę
bezradna
zdyszana jak spóźniony podróżnik
któremu właśnie uciekł ostatni pociąg...

Ty dobrze wiesz że jestem zbyt słaba
spójrz na moje opuszczone ręce
nogi jak z waty
więc goń mnie Panie!
pozwolę się złapać...


wiersz mojego autorstwa


2 komentarze:

  1. Cudowne zdjęcie - obrazek, cudowne, a jego wymowa taka unikatowa

    OdpowiedzUsuń
  2. RozpLakałam się po przeczytaniu tego wiersza. Napisałaś w prostych słowach Prawdę i niech Ona skruszy serca największych "twardzieli". Miłość Jezusa rozkłada na łopatki!

    OdpowiedzUsuń